piątek, 30 maja 2014

Lovely Ibiza 1&2

Ostatnio albo nie mam weny na paznokcie, albo zdąży mi się coś przypsuć przed zrobieniem zdjęć. To nie jest dobry czas na blogowanie... Albo próby odrabiania wfu... Dopiero za 5 razem odrobiłam. Cóż, można i tak.
Pocieszam się, że zaraz wakacje, lipiec cały na Mazurach, może  w końcu ktoś ze znajomych skorzysta z zaproszenia i przyjedzie pobyczyć się nad jeziorkiem.
Pogoda za oknem też nie zachęca, dziś się trochę ładniej zrobiło, ale jeszcze nie na tyle wiosennie, żeby było dobrze. Za to za dwa tygodnie pewnie słońca będzie jak nauki, pełno ♥
Dziś trochę starsze zdjęcia, już prawie sprzed miesiąca, miałam wtedy króciutkie paznokcie, jak na swoje standardy. Różne warunki, trochę słońca, trochę nie, kilka ustawień ISO i przysłony. Ale coś widać, chyba :)



 Dwa szałowe, neonowe, wyraziste piaski. Jeden z nich pokazywałam już wcześniej. Ibiza 2 to mocna, wyrazista, różowa żarówa, jej brat z młodszym nr jest równie widocznym, jasnym odcieniem żółci. Oba kolory zawierają delikatne drobinki, które rozświetlają całość.


Zarówno jeden, jak i drugi kolor potrzebują dwóch warstw, by dobrze wyglądać. Różowy pokrywa w sumie bez smug już przy pierwszej, wtedy nie jest jednak efekt piasku mocno widoczny.


Nakłada się naprawdę przyjemnie, pędzelek jest średnioszeroki, w stronę grubszego, płasko ścięty, można nim w miarę przyjemnie operować przy skórkach. Schnie szybko, jak większość lakierów piaskowych, po 15-20 min można wracać do codziennych czynności.


Seria jest niesamowicie trwała, ostatnio zaszalałam i 3 dni pochodziłam w nim i nawet końcówek nie miałam przetartych. Co do nakładania na paznokcie naturalne: nie odpadły mi, położyłam na standardową jedną warstwę odżywki i nie widzę skutków ubocznych.



Nie wiem, co jeszcze można by dodać, oprócz: gratulacje, Lovely, za udaną serię wakacyjnych piasków :)

wtorek, 27 maja 2014

Rimmel Apocalips - 501 Stellar

Niektóre kolory szminek sprawiają, że nie znajdę żadnego logicznego wytłumaczenia, żeby sobie go nie sprawić. Tak też było w przypadku dzisiejszego bohatera.



Lakiery do ust Apocalips z Rimmela zawojowały naszą blogosferę w pierwszej połowie zeszłego roku. Sama swój egzemplarz kupiłam podczas pamiętnej, pierwszej wielkiej promocji w Rossmannie. Zostałam zachęcona raczej przychylnymi opiniami i tym pięknym, wyrazistym kolorem. Produkt jest zamknięty w zgrabnym opakowaniu, posiada ciekawy aplikator z wgłębieniem w środku, który ma za zadanie dostarczyć jednorazowo wystarczającą ilość produktu do pokrycia całych ust.


Stellar to taki niejednoznaczny odcień malinowej czerwieni, z widocznym neonowym akcentem, który uzyskujemy po zetknięciu się formuły z ustami. Na samym początku kolor jest błyszczący, ale w miarę szybko ściera się do matu/satyny, wciąż pozostając mocno widocznym, różni się zatem od klasycznych lakierów do ust, bliżej mu raczej do szminki. Po posiłku, oczywiście, trzeba sprawdzić jak prezentuje się na ustach, ale trwałość tak poza tym na plus, z 3-4 godziny na luzie wytrzymuje, co wynikiem jest całkiem niezłym.  Ma nietypowy zapach, nie potrafię określić czym pachnie. Wiem, że mi on nie przeszkadza, nawet się podoba.


Nie ma tendencji do wysuszania skórek, podkreśla jedynie te, co już są, ale to już chyba klasyka wśród produktów do ust, na palcach jednej ręki mogłabym wyliczyć produkty, które tego nie robią.
Przy umiarkowanym nałożeniu nie rozlewa się ani nie rozmazuje poza kontur ust, trzeba jednak pamiętać o odciśnięciu nadmiaru produktu w chusteczkę i ewentualnym delikatnym pociągnięciu po raz kolejny, bo jeśli tego się ni zrobi, może wystąpić problem rozlewania. Może, ale nie musi, u mnie raz może się zdarzyć, drugi już nie.
Jedynym problemem może być cena w drogeriach, wynosi ona około 25-26 zł, ale na produkty Rimmela często jest promocja w Rossmanach, Hebe czy innych drogeriach.


Zastanawiam się, co ja w ogóle robię na studiach informatycznych i po prawie roku wciąż nie wiem, jaki szatan pchnął mnie w tę stronę. No ale cóż, zaraz sesja, a potem spokój do września/października, także mam nadzieję, że wytrwam...

piątek, 23 maja 2014

Manhattan Yeah & Yang 05 O & Rimmel 60 Second 500

Upał, upał i jeszcze raz upał. Takie krótkie podsumowanie powoli mijającego tygodnia. Sesja się zbliża, nauki tyle, ale jakiegoś posta trzeba skrobnąć.
Dziś trochę o moim ukochanym nudziaku, o fajnym zaskoczeniu na promocji w Rossmannie i uroczych naklejkach od Promoto-Promoto.


Naklejki pochodzą ze sklepu Promoto-Promoto i kosztowały w granicach 3 zł za jeden arkusz. Wzory są przeurocze, w moim otackim stylu. U samego sprzedawcy jest szeroki wybór artykułów, nie tylko lakierów, ale to chyba większość blogosfery już wie :)
Lakier z Rimmela o wdzięcznej nazwie Caramel Cupcake to zdecydowanie mój nr 1, jeśli idzie o beżowe/nudziakowe kolory, co zresztą widać po zużyciu, jest już na wykończeniu, a kolejna buteleczka czeka na użycie. Manhattanowy Yeah&Yang to produkt, na który skusiłam się podczas promocji. Kosztował mnie zabójcze 2,54 zł.


Zacznę od lakieru z Rimmela. Caramel Cupcake to beżowy odcień, w którym nie przebijają żadne inne tony. Jest wyposażony w bardzo przyjemny, szeroki, łopatkowaty, zaokrąglony pędzelek, którym się przyjemnie operuje. Mój lakier już trochę ma, koło roku, był bardzo często używany i zgęstniał, także używanie samej końcówki jest męczące, ale nie niemożliwe. Kryje przy wprawnie położonej jednej warstwie, tyle mam na paznokciach. Jak dla mnie idealny lakier na co dzień, do zdobień, do wszystkiego po prostu.

Schnie i utwardza się może nie w 60 sekund, bo w takie obietnice to się nie wierzy, ale po 10-15 minutach można spokojnie wracać do życia i się nie przejmować lakierem. Trwały jest około 3 dni, w zależności czy i jakim topem go potraktuję. Mi to nie przeszkadza, nie oczekuję cudów, w końcu lakier regularnie kosztuje ok. 10-11 zł.


Manhattan Yeah & Yang 05 O Fluo Flower to zakup pod wpływem ceny. Gdy zobaczyłam, że w Rossmannie w czasie trwania promocji na lakiery wyprzedawana jest ta seria, a kolorek jest uroczym różem i podobnego raczej nie mam, postanowiłam wziąć tego gagatka i jeszcze jeden odcień, o którym napiszę innym razem.


Pędzelek jest średniej szerokości, płasko ścięty, niesamowicie przyjemnie mi się nim lakier nakładało. Rzadko jest tak, że na ani jednym paznokciu nie najadę na skórki. Tym mi się udało. Najlepsze jednak w tym lakierze jest krycie, na paznokciach mam bowiem jedną warstwę. Jedna warstwa idealnie pokrywa płytkę i to jedynie za 2,54... Żeby takie okazje były częściej...


Jedyne, co nie jest dobre w tym lakierze to jego połysk i trwałość, bez top coatu po dniu końcówki są nieładnie starte. Dobry top coat sprawę jednak załatwi.
Jak wam takie połączenie się podoba? Mi bardzo, muszę w więcej wzorów naklejek zainwestować, to bardzo duże ułatwienie dla takich dwóch lewych rąk jak moje.

wtorek, 20 maja 2014

Bell Lip Tint nr 4 & Catrice 210 Kiss Kiss Hibiskiss

Dziś produkty z firm, które lubię i bardzo cenię. Catrice ma przepiękne odcienie szminek właśnie i lakierów, a także niesamowity korektor Camouflage, na który się czaję, ale zawsze jak jestem, nie ma mojego odcienia. Bell z kolei jest naszą rodzimą firmą, więc warto wspierać nasz polski interes. Poza tym, mają świetne lakiery, o których niebawem pewnie coś naskrobię.

nie chciało mi się domyć, a zmywacza żadnego pod ręką nie miałam, poza tym w sumie mi te ślady po Hebowych zabezpieczaniach nie przeszkadzają :v
Bell Lip Tint nr 4 to znany już wielu atrament do ust, trwale i szybko zabarwiający wargi. Ten z Bella jest niedrogi, bo kosztuje koło 10 zł lub niewiele ponad, poza tym w Hebe często jest promocja na tę firmę i wtedy jest tanie jak barszcz.

Kolor jest ciężki do uchwycenia na zdjęciach, w rzeczywistości jest mocniejszy, fuksjowy z dawką czerwieni. Aplikator jest jak w klasycznych błyszczykach, gąbka bez żadnych udziwnień, którą łatwo operować. Trzeba jedynie uważać, żeby nie wyjść za linie, bo niesamowicie szybko zasycha i ciężko go domyć? Jak bardzo ciężko?

Otóż, wyobraźcie sobie, że po imprezie, po lekkim demakijażu, następnego dnia usta dalej były zabarwione. To chyba moja pierwsza tak trwała rzecz, nie do zdarcia po prostu. Potrafi lekko wysuszyć i dlatego lubię ją łączyć ze szminką Catrice.

Ultimate Shine Lip Colour to seria szminek z Catrice, która jest masełkowata, niesamowicie gładko sunie po ustach, a kolor jest intensywny. Nie wysusza ust, jest w miarę trwała. Oczywiście, nie ma porównania do trwałości wyżej opisywanego lip tintu, ale jak na taką miękką szminkę jest bardzo dobrze. Około 3 godzin bez zbędnego jedzenia czy picie, po jedzeniu niestety musimy poprawić.

Odcień nr 210 jest jaśniejszy od Bellowego tintu, jest to błyszcząca fuksja, idealna na wiosnę i lato. Nie mija się obojętnie takiego koloru na ustach, oj nie.

Szminka ma bardzo ładny połysk, który się utrzymuje tak długo, jak szminka jest na ustach, tylko lekko tracąc na intensywności. Cena regularna to 17 zł, ja ten odcień kupiłam za 10,99 na stoisku wyprzedażowym, więc nie wiem, czy jeszcze jest dostępny.

A tak prezentują się moje usta z tintem i szminką na nich:

Ach, uwielbiam intensywne kolory na ustach. Nie wiem, jak półtora roku temu mogłam w ogóle nie malować ust...

Miałyście któryś z dwóch produktów? Ja oba uwielbiam, choć się diametralnie różnią. Razem jednak nie dość, że są nie do zdarcia, to jeszcze pięknie wyglądają. A całość za mniej niż 30 zł.
Do następnego, ciao~!

sobota, 17 maja 2014

Sensique Mint Mist

Ech, ostatnio ciężko z chwilą na wstawienie czegokolwiek sensownego i dlatego teraz wstawiam post nocą.
Lakier, który kolorem skradł moje serduszko i pewnie często będę go używać. Będzie mi doskonale współgrał z toperem z Life, o którym będzie innym razem.
Przepraszam za skórki, czasem miewam ciężkie dni, gdzie nic nie jest w stanie ich okiełznać, nawet krym fotoszop :v

Kolor 184 z nowej wiosennej kolekcji Sensique nosi nazwę Mint Mist. Nazwa pasuje i dość dobrze oddaje kolor, choć dla mnie bardziej pistacjowy jest niż miętowy. Taka ładna, rozbielona zieleń, z delikatnym shimmerem, o szklanym połysku.


Konsystencja jest dość gęsta, ale nie utrudnia w znaczący sposób aplikacji. Na paznokciach widzicie dwie warstwy na bazie(Paese Przyspieszacz Wzrostu Paznokcia), bez topcoatu. Pisałam przy poprzednim lakierze z tej kolekcji, że ten połysk jest niesamowity jak na lakier za taką cenę. Przyjemne zaskoczenie, nie powiem, z tego, co kojarzę, poprzednie lakiery nie błyszczą się aż tak.


Pędzelek jest średniej szerokości, dostosowany do konsystencji lakieru, a nakładanie warstw jest naprawdę przyjemne. Trwałość bardzo dobra, po trzech dniach miałam lekko starte końcówki. Na pewno będę go nakładać wtedy, gdy najdzie mnie ochota na pastelową zieleń, jest to ładny, w miarę niespotykany odcień.


Shimmer, widoczny w buteleczce, na paznokciach jest widoczny tylko w mocnym świetle, co, jak dla mnie, jest zaletą, przy takich kolorach wolę kremowe wykończenie.

Mnie nowa kolekcja całkowicie urzekła i chętnie bym sobie jeszcze jakiś kolor sprawiła, ale jak na razie mój portfel tego nie zniesie. Biedne życie i rzycie studenta D:

czwartek, 15 maja 2014

Sensique Flowery Meadow

Pogoda mało wiosenna to i na blogowanie chęci słabe. Ech ech, gdzie ta pogoda, ja się pytam, jak jutro będzie tak jak dziś... Oj, chyba zoo w Oliwie poczeka do następnego razu :v

Dziś mam dla was odcień z nowej kolekcji Sensique. Mowa o kolorze nr 181 Flowery Meadow. Jest to przeurocza, shimmerowa brzoskwinia, delikatna i wiosenna.

Konsystencję ma gęstą, jak wszystkie lakiery tej firmy, z którymi miałam do czynienia. Jednakże nie sprawia ona większych problemów przy nakładaniu. Sam lakier kryje po 2 warstwach, w miarę szybko schnących, do tego ładnie się błyszczy. Tak, na paznokciach jest bez topu, prawda, że uroczo połyskuje? 

Kosztuje 5,99 zł regularnie, teraz zaś w Naturze jest promocja i będzie nas kosztował połowę mniej przy założeniu, że weźmiemy drugi lakier o tej samej cenie. Jak dla mnie aż żal nie wziąć, zwłaszcza, że lakiery Sensique należą do dobrych jakościowo, a kolory są zawsze ciekawe.

Trwałości nie testowałam, ale po dniu noszenia nie było żadnych uszczerbków, więc wnioskuję, że zachowuje się u mnie tak jak inne lakiery z tej firmy. Czyli około 3 dni, co, za tę cenę, jest wynikiem znakomitym. 


Uwielbiam neony, ale chętnie też noszę takie odcienie, są miłą odskocznią.
Przemawia do was ten odcień? 


Ych ych, dostałam jeszcze nominację do Liebster Blog Award. 

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'.
Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała.
Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Ech ech, nie lubię zbytnio takich zabaw, ale w sumie nic mi nie szkodzi napisać. 
Dostałam nominację od nieelegancka94 .

1.Produkt kosmetyczny, bez którego nie wyobrażasz sobie codziennej pielęgnacji?
Szampon i odżywka do włosów, mogę wielu rzeczy nie robić, ale swoją szopę myję codziennie.

2.Jaki produkt do pielęgnacji ust mogłabyś polecić? ;D
Masełka z Nivea - pachną nieziemsko i ładnie usta nawilżają i Blistexy - długotrwałe nawilżenie i neutralny zapach. Ewentualnie Lip Smackery - to zamiast słodyczy, hehe :D

3.Książka, którą ostatnio przeczytałaś?
Nie wiem, ale chyba jakiegoś erotyka czytałam, i to tak dzikiego, że aż wstyd mówić co to. Książka się nazywa Do utraty tchu i umierałam ze śmiechu czytając ją na ćwiczeniach. Taaa... Jak ktoś lubi taką tematykę może się spodobać, mi średnio podeszło.

4.Idealny dzień, dla Ciebie to...?
Każdy, w którym mogę pospać sobie wystarczająco długo i bezproblemowo znajduję czas na pomalowanie paznokci.

5.Kawa czy herbata?
Jestem bardzo herbacianym człowiekiem i pomimo umiłowania do kaw, zwłaszcza mrożonych, zawsze potulnie wracam do herbatek. Zwłaszcza do czerwonej, pyszna i jeszcze poprawia trawienie i spalanie kalorii ♥

6.Trzy rzeczy, które lubisz w sobie najbardziej?
Ojej, łatwiej mi wymienić rzeczy, których w sobie nie lubię, hahaha. Na pewno lubię swoją zdolność do opalania, chwila słońca i jestem oliwkowa. Lubię swoje oczy, duże i bardzo ładnego piwnego koloru. Trzecią rzeczą chyba będzie moje podejście do świata, dziwne bo dziwne, ale moje. Jestem takim dzikim optymistą, pomimo wiecznego narzekania i na pewno chciałabym, żeby to tak zostało.

7.Jakie miejsce na świecie chciałabyś odwiedzić?
Cały świat bym chciała zwiedzić, naprawdę :D Ale od zawsze moim marzeniem było zwiedzenie Azji, a zwłaszcza Japonii. Szkoda tylko, że to drogi biznes :c

8.Ulubiony film?
Z animowanych to klasyki Disney'a: Król Lew, Zakochany Kundel, a także, ze studia Dreamworks, Mustang z Dzikiej Doliny. Ulubiony film film ciężko mi wybrać, ale w sumie mam jeden do którego uwielbiam wracać, głównie ze względu na nieziemski dubbing. Jest to Asterix i Obelix Misja Kleopatra. No po prostu bombowe teksty, mało takich ostatnimi czasy <3

9.Piosenka, za którą aktualnie szalejesz to...?
Ciężko mi powiedzieć, typy ciągle się zmieniają, ostatnio puszczam sobie piosenki Skilleta, Awake and Alive i Hero, tak mi się przypomina koncert listopadowy:)

10.Sukienka, spódnica czy spodnie?
Zdecydowanie spodnie. Wygodne, nóg golić nie trzeba, cieplejsze też. 

11.Ulubiona marka kosmetyków?
Raczej nie posiadam, nawet o ukochany produkt jest ciężko. Takie życie :v

Nominuję:
http://polishbean.blogspot.com/
http://probeczki-opinie.blogspot.com/
http://cone90.blogspot.com/
http://nailmouflage.blogspot.com/
http://panipomadka.blogspot.com/
http://paznokciowelovee.blogspot.com/

I pytania ode mnie:
1. Preferujesz swój naturalny kolor włosów czy farbujesz/hennujesz?
2. Możesz wybrać dowolny kosmetyk do przetestowania. Co by to było?
3. Jaki typ muzyki preferujesz?
4. Ukochany kolor?
5. Najukochańszy lakier do paznokci, do którego zawsze wracasz?
6. Usta w kolorze czy nude?
7. Bubel, którego największemu wrogowi byś nie poleciła?
8. Seriale, filmy czy książki?
9. Idol z dzieciństwa?
10.Najdziwniejsza rzecz jaką ostatnio widziałaś?
11. Kupujesz kosmetyki sprawdzonych przez ciebie/znajomych/bloggerów firm, czy "bierzesz w ciemno"?

Kończąc jestem ciekawa: byłybyście ciekawe posta dotyczącego domowych sposobów wybielania zębów? Takich w sam raz na biedną studencką kieszeń. Ostatnio po raz kolejny zostałam pochwalona za ładny odcień zębów, a w sumie niewiele potrzeba, żeby poprawić ich koloryt :)

wtorek, 13 maja 2014

Rimmel Lasting Finish 016 - Heartbreaker

Wiecie, że dziś mija miesiąc od pierwszej notki? Nie wiedziałam, że istnieje przyjemna forma blogowania, nie wymagająca wielkiego wysiłku ode mnie, a szkoda, mogłam wcześniej zacząć.
Dziś pokażę wam początek mojej miłości do szminek, błyszczyków i innych maziai do ust. Moja pierwsza szminka, z którą w zeszłą zimę nie rozstawałam się do pewnego momentu. Czemu?


Szminka zamknięta jest w zgrabnym, plastikowym opakowaniu, ładnie się prezentującym, ale, jak widać, o rysy nietrudno na nim. Mi to nie przeszkadza, kosmetyk ma działać, a nie wyglądać, ale wiadomo, nie każdy jest takim kompromisowym człowiekiem jak ja.


Kolor 016 Heartbreaker to ciemny, przybrudzony róż, niesamowicie elegancki, doskonały na jakieś większe wyjścia. Szminka ma przyjemną konsystencję, z łatwością sunie po ustach, a pigmentacja jest wręcz powalająca. Jedna warstwa i już, usta są pokryte idealną warstwą koloru. Jest też trwała, przetrwa posiłek i picie, nawet na szklance niezbyt mocno się odbija. Pachnie trochę pudrowo, jednak dla mnie nie jest to nieprzyjemny zapach.


Jej jedyną wadą jest to, że wysusza. Zimą niesamowicie mocno. Właśnie dlatego w zeszłym roku włożyłam ją do pudełka i nie używałam przez długi czas, moje usta jeszcze pamiętają ściągnięcie przy dwudziestostopniowym mrozie. Jednak przy normalnych warunkach pogodowych, jakie teraz mniej więcej się prezentują, szminka większej szkody nie powoduje i z powodzeniem można ją nosić.


Kolor trochę ciężki do złapania jest, efekt daje raczej taki pomiędzy tymi dwoma zdjęciami.
Sama szminka kosztuje w okolicach 20 zł, często jest do dorwania za około 15, także jak dla mnie to dobry deal, bo w zamian dostajemy dobrą jakość, krycie i trwałość.
Macie jakieś szminki od Rimmela w swojej kolekcji? Lubicie je czy raczej nie?
I takie krótkie PS:
W ogóle postanowiłam zacząć biegać, a jak brat mi zrobi rower, śmigać na nim na uczelnię. Także trzymajcie za mnie kciuki, mobilizuję się do takiej akcji przez całe swoje życie, hehehe.

poniedziałek, 12 maja 2014

Essence 173 - Over The Rainbow

Dziękuję za wszystkie komentarze, z każdym dniem jest ich coraz więcej, serce mi roście taaakie duże ♥
Dziś bardzo problematyczny, jeśli idzie o zdjęcia, lakier. Naprawdę, żeby cokolwiek uchwycić musiałam się nieźle nagimnastykować, uroki mieszkania w piwnicy i nieposiadania miejsca do robienia zdjęć w plenerze. I braku słońca.
Zdjęcia będą w różnym świetle, niektóre nieostre, ale tylko w ten sposób byłam w stanie częściowo oddać urok tego lakieru. Częściowo, bo na żywo jest jeszcze piękniejszy, jeszcze bardziej migocze i w ogóle patrzę się na swoje paznokcie cały czas od pomalowania ♥
Do Natury wybrałam się po piasek dla znajomej, która w swojej wielkiej mieścinie nie posiada tej drogerii, przy okazji musiałam wybrać drugi lakier, wiadomo, promocja 1+1 zobowiązuje. Rzuciłam okiem na szafę Essence i już wiedziałam, że mój ci on. Jest prześliczny!

Za 7 zł dostajemy śliczny lakier 'benzynkę', którego bazą jest błękit z domieszką szarości, w której zatopiony jest shimmer, w moim świetle wyglądający na turkusowy. W zależności od pozycji staje się coraz bardziej fioletowy, w ostrym świetle zaś przebija się na pierwszy plan shimmer.


Pędzelek jest bardzo szeroki, zaokrąglony na końcu, co posiadaczkom węższych paznokci na pewno nie przypadnie do gustu, na moje szerokie jest świetny, w końcu mam lakier, który przy dwóch pociągnięciach pokrywa mi płytkę. Ale wiadomo, są gusta i guściki, wiem, że wiele z was preferuje wąskie pędzelki.


Co do samego krycia: ja na paznokciach mam dwie warstwy, ale na upartego można powiedzieć, że gdzieś prześwity są. Sam lakier wysycha w miarę szybko, ja dziś jednak dałam warstwę topu, bo mój Poshe przyszedł. Przecież nie mogłabym nie wypróbować od razu, nie byłabym sobą... Bazą jest, standardowo od jakiegoś czasu, Paese Przyspieszacz Wzrostu Paznokcia.


Sam lakier trwałością nie grzeszy, gdy wczoraj wieczorem pomalowałam paznokcie bez topu, dziś rano miałam już gdzieniegdzie poprzecierane końcówki. Niestety, lakiery z Essence nie grzeszą trwałością na mojej płytce, ale należy pamiętać, że co płytka to wytrzymałość lakieru. Na całe szczęście ja jestem osobą, dla której nie trzeba wiele do szczęścia, potrafię malować paznokcie kilka razy w ciągu dnia, bo mi się coś nie podoba albo stwierdzam, że kolor jest nietrafiony.






Ja jestem tym lakierem zauroczona, gdyby nie jego trwałość mógłby stać się jednym z moich ulubieńców. Ale i tak nie mogę się na niego napatrzeć?
Macie jakieś podobne lakiery czy was nie rajcują takie odcienie? :)

sobota, 10 maja 2014

Models Own Flip Flop & Lovely Ibiza 2

Paznokcie mi odżyły, skórki nie są w stanie tragicznym, mogę wrócić do słoczowania lakierów. A ostatnimi czasy pojawiło się ich trochę, za sprawą promocji, którymi drogerie cały czas nas uraczają.
Oczywiście, jak nadszedł czas malowania, jak zwykle musiało coś gdzieś wyjść krzywo. Dziewczyny, jak wy to robicie, że te linie są wszędzie ładne, równe, ja nie wiem :c
Teraz czas na naszych bohaterów dzisiejszych, czyli...

Jedna z dwóch moich pierwszych Modelek(posiadam jeszcze Sun Hat, o którym kiedy indziej coś naskrobię), z nowej kolekcji Polish for Tans, w skład której wchodzą przepiękne neony. Kolor Flip Flop to trochę ciężki do uchwycenia odcień jaskrawej zieleni, limonkowej. Zachorowałam na ten odcień, kiedy zobaczyłam zdjęcia kolekcji, a po przychylnej recenzji u aalimki zamówiłam w sklepie Maani.pl. Swoją drogą, jest mega pozytywną osobą i przyjemnie mi się z nią przy odbiorze rozmawiało przez ponad pół godziny chyba, szczęśliwi czasu nie liczą :D


Drugi dzisiejszy bohater to pochodzący z nowej, piaskowej, neonowej kolekcji naszego rodzimego Lovely lakier Ibiza nr 2. Seria wsławiła się z tym, że z tyłu ma napis głoszący, iż jest to seria tylko dla paznokci sztucznych z powodu zawartości jakiegoś barwnika, który jest zakazany, czy jakoś tak. Na razie noszę go, nie umarłam, paznokciom też nic się nie dzieje, jakby coś się stało, na pewno dam znać.

Oba lakiery cechują się niesamowitym kryciem, zwłaszcza Ibiza, której na dobrą sprawę wystarczyłaby jedna warstwa, ale wiadomo, że lakiery piaskowe są specyficzne i potrzebują z reguły co najmniej dwóch warstw, żeby dobrze się prezentować. Flip flop zaś kryje po dwóch warstwach, które nieco ciężko się nakłada, ze względu na dość gęstą formułę. Nie jest to jednak aż tak uciążliwe, jak się spodziewałam, nie uważam tego za wielki minus tego lakieru. Wysycha do satyny.


Lakiery diametralnie wręcz różnią się ceną. Ibizę dostaniemy za około 8,5 zł w Rossmannach(teraz, do końca niedzieli cena ta będzie wynosiła około 4,3 zł), zaś lakiery Models Own dostępne są w sklepie Maani.pl w cenie 25 zł. Różnica całkiem spora, dla mnie kupno tej Modelki było sporym wysiłkiem dla studenckiego portfela. Jednakże, czego prawdziwa lakieromaniaczka nie zrobi dla świetnie kryjącego neona?


Trwałości Ibizy nie testowałam i nie wiem czy będę próbować nosić ten lakier dłużej, wiadomo, szkoda ryzykować kosztem paznokci. Za to Modelka wytrzymała u mnie trzy dni, końcówki tylko były delikatnie starte, ale nawet nie było to zbytnio widoczne. Także jakościowo u mnie super, wiem, po co będę sięgać, gdy będę chciała mieć coś bardziej trwałego.



Ciężko na zdjęciach jest uchwycić kolor jednego i drugiego, są niesamowicie neonowe i mój aparat miewa problem ze złapaniem ostrości z powodu ich odcieni. Gwarantuję wam, że z takimi paznokciami nie przejdziecie niezauważone, oj nie. Ja liczę na zachwyty jutro na komunii siostrzenicy mojej kochanej :)
A czy wam te kolory również przypadły do gustu? Czy jesteście zwolenniczkami delikatniejszych odcieni?
.