wtorek, 27 grudnia 2016

Niezły rosyjski kosmos - czyli multichrom od El Corazon :)

Hello, it's me...  Pamiętacie jeszcze o mnie? Ja tęskniłam za tym miejscem od dawna, ale stwierdziłam, że jak wracać, to z nową oprawą graficzną i z nową mocą. Teraz postarałam się o nadzór na uczelni, mam nadzieję,że dziewczyny z roku wspomogą w utrzymywaniu chęci.
Nowej mocy trochę brakuje jeszcze, bo postanowiłam spędzić święta z chusteczkami :) Mam nadzieję, że wam ten czas minął dobrze i spędziliście go w miłej, spokojnej, rodzinnej atmosferze :)
A co do nowego szablonu to jak wam się podoba? Jak dla mnie doskonale wpasowuje się w zimowy, świąteczny klimat. Dobrze wiedzieć, że jeszcze umiem korzystać z programów graficznych.

Myślałam, że uda mi się powrócić ze swoim aktualnym świątecznym mani, ale w tym roku paznokcie dwa musiały się ułamać, trzeciego musiałam uciąć, także chwyciłam swoją kartę z aparatu w poszukiwaniu czegoś z efektem wow. Padło na lakier z El Corazon. Post trochę tasiemiec, ale z takim lakierem nie sposób wybrać tylko kilka zdjęć ♥  Połysk jest zasługą samego lakieru, do zdjęć nie wspomagałam się swoim ukochanym Sechem :)



Na lakiery El Corazon czaiłam się przez kilka ładnych miesięcy, pod koniec czerwca zamówiłam paczkę, która przyszła ekspresowo, bo około tydzień. Śmiałam się, że to szybciej niż mi zwykle paczki z ezebry wysyłają.




Wybrałam sobie 11 lakierów i lateks na skórki, zdecydowanie najpiękniejszym i najbardziej unikatowym jest lakier El Corazon Sleeping Beauty, pochodzący z kolekcji Universe




Lakier to przepiękny multichrom z holograficznymi drobinkami, mieniący się w świetle dziennym od fioletu, przechodząc przez róż, morski i kończąc na zieleni. W odpowiednim świetle można się też dopatrzeć pomarańczowawych nutek, co udało mi się uchwycić.




W sztucznym oświetleniu na pierwszy plan wychodzi zieleń i efekt przenikania się kolorów trochę traci na intensywności, jednak wciąż robi wrażenie, zwłaszcza na innych, nie zlakieromaniakowanych ludziach :) Lakier ogólnie przywodzi mi na myśl krople benzyny, podobny, prawda?




Urozmaiceniem lakieru są holograficzne drobinki, dzięki czemu dodaje wyjątkowości, przywodzi na myśl roziskrzoną zorzę polarną.




Jeśli idzie o pędzelek, jest on płasko ścięty, średniej szerokości, dobrze współpracuje z dość rzadką konsystencją lakieru. Krycie po dwóch warstwach, a czas schnięcia szybki. Po prostu ideał ♥









Lakiery El Corazon można dostać w ich sklepie, ten kosztuje 410 rubli(na dzień dzisiejszy 6,74$/6,45€, czyli mniej więcej 28,5 zł). Do końca grudnia jest darmowa wysyłka dla zamówień między 30$ a 70$, warto się skusić, samemu czy ze znajomymi, lakiery są super jakości, a przesyłki przychodzą zwykle mniej więcej między 5 a 8 dniami roboczymi.

Wam też się ten lakier tak podoba jak mi? Za jakiś czas pewnie będę musiała się zaopatrzyć w dodatkową buteleczkę, tak często go bym chciała używać :)

niedziela, 20 marca 2016

Wiosenne kwiaty

Jestem mistrzem ostatniej chwili. Oj tak tak :) Ale tak to jest, jak chorujesz cały tydzień i nie masz jak pomalować paznokci. Trii, wiedz, że te 10 dni to doskonały pomysł. Plus propsuję za 2 częścią w kwietniu, bo motywacja jest :D
Astronomiczna wiosna zaczęła się dziś, a nie ma lepszego sposobu na jej powitanie niż kwiaty na paznokciach.





Rzadko korzystam z metody saran wrap, a widziałam już niejednokrotnie, że jest przepiękną bazą pod stemple. Stwierdziłam, a co mi tam, mogę sobie pociapać, nie ma w tym nic trudnego.




Jako lakieru bazowego użyłam nowo zakupionego beżu Eveline miniMAX 107, który krycie ma super, bo jedna cienka warstwa prawie wszystko zakryła. Do foliowego maziajkowania po paznokciach wybrałam 3 kolory - łososiowy lakier Carla Cosmetics N-11(na pewno go pokażę na blogu, piękny jest♥), liliowego Catrice It's time for lovender i błękitu Kiko 340.




Jeśli idzie o kwiatową płytkę to wybór musiał paść na śliczną B. Flower Power. Stemplową czernią był B. a Dark Knight, idealna stemplowa czerń. Gdzieniegdzie widać niedociągnięcia przy odbijaniu, ale zwalam winę na siebie i na to, że nie położyłam topu na bazowe maziajki, Secha mam na wykończeniu i żyduję go strasznie.




Jeśli idzie o efekt końcowy to jestem zadowolona i na pewno, za jakiś czas, powtórzę tego typu zdobienie z innymi kolorami.

To chyba najszybciej napisany post ever, ach, te deadliny. Mam nadzieję, że problemy zdrowotne za mną i będę miała więcej sił na pisanie i zdobienia :)

czwartek, 10 marca 2016

Błyszczące (nie)sroczki

Na samym wstępie chciałabym przeprosić za lekki bałagan przy skórkach - miałam lakier z drobinkami, który nie chciał zejść do końca, mam nadzieję, że to aż tak odbioru nie zepsuje :)

Nie ma to jak terminy dla leniuszków, dziś ostatni dzień na pierwszy temat wiosennego stemplowania z Trii. Jeszcze nie tak dawno nie miałam żadnych wzorów kojarzących się z ptakami oprócz przeogromnych sów z Aliexprees, ale miesiąc temu przyszły do mnie prześliczne płytki HK(dostępne np TU) z przeuroczymi zwierzęcymi wzorami, idealnie wpasowującymi się również w pierwszy temat projektu.




Z racji tego, że malowałam to mani świeżo po targach, musiałam postawić na jakąś nowość. Jako wielbicielka takiego odcienia mięty(mam dwa podobne lakiery do tego śliczniaka z Orly), postawiłam na nią, Vintage z nowej kolekcji Melrose oraz na moje wieloletnie chciejstwo, Sparkling Garbage. Miętowy lakier ma bardzo dobre krycie, 2 warstwy kryją idealnie, za to przy błyskotku potrzeba 3-4 warstw, w zależności, jak się drobinki rozkładały przy poprzednich. Za to schnie bardzo szybko, więc aż tak tych warstw się nie czuje.




Za dużo na temat trwałości lakieru się nie wypowiem, bo nosiłam go 2,5 dnia, ale wiem, że pędzelek od Orly nie będzie należał do moich ulubionych. Jako posiadaczka duuużych paznokci cenię sobie, gdy nie muszę machać pędzelkiem pięćdziesiąt razy, wolę zaokrąglone i szerokie pędzelki. Chociaż pędzelki w Orly zaskoczyły mnie tym, że pomimo swojej wąskości są całkiem rozłożyste, choć budowa na to nie wskazuje.




Z racji tego, że chciałam mieć większą kontrolę nad wzorem(a i tak wyszło jak wyszło), musiałam wziąć mniej napigmentowaną czerń do stemplowania(La Femme N60), gdyż czerń od Colour Alike nie chciała współpracować z przezroczystym stemplem i płytką, przez co ptaki nie są aż tak widoczne, jakbym chciała.




Niemniej jednak stemplowanie czernią na błyszczących lakierach zawsze pięknie wygląda, zwłaszcza, gdy jest to lakier tak cudowny jak Sparkling Garbage. Naprawdę, ma super moc! Żeby było ciekawiej, dołożyłam go sondą trochę na końcówka piórek - swoją drogą, muszę z nich naklejki machnąć kiedyś, aż się proszą o to! :)





Na pewno te lakiery jeszcze nieraz się przewiną na moim blogu, bo są naprawdę prześliczne i zasługują na osobne posty, nieprawdaż? :)
Dzisiaj jakiś chaos zawładnął postem, przynajmniej w moim odczuciu, może dlatego, że jutro jeden z tych piątków, których nikt nie chce przeżywać - zajęcia do 19.20 :o To buziaczki i do miłego, mam nadzieję, że w weekend znajdę chwilkę, żeby coś napisać :)

środa, 9 marca 2016

♥ 19. edycja targów Beauty Forum okiem Eklerka ♥

Mój komp nie dość, że się psuć zaczyna, to jeszcze nie chce mi pozwolić napisać tego posta. Ale chyba damy radę, co? :) Uprzedzam, że zdjęcia robione są telefonem, bo nie miałabym siły, by targać ze sobą swój aparat + bałabym się, że coś mu się stanie.
Na targach urodowych byłam raz, bodajże w 2014 w Gdańsku. Szczerze mówiąc, nie porwały mnie za bardzo. Nie przeszkodziło mi to jednak, by w zakamarkach mojego umysłu kiełkować zaczął pomysł o wyjeździe na warszawskie targi, które cieszą się dużą popularnością w Internecie. Jakoś pod koniec stycznia/na początku lutego podjęłam decyzję, że nie ma bata, trzeba się spiąć i pojechać. Z racji tego, że za sam dojazd i bilet wstępu zapłaciłam niecałe 70 zł, postanowiłam, że trzeba będzie zrobić większe zakupy, żeby wyjazd się opłacał. Powiem wam, że zmieściłam się we wcześniej ustalonej kwocie, co mnie niesamowicie ucieszyło, bo bałam się, że dodatkowe pieniądze w portfelu mnie rozproszą.
5 marca rozpoczął się dla mnie bardzo wcześnie, bo już o 3:30 wstałam, żeby na spokojnie się dopakować w plecak i ruszyć na pociąg. W pociągu spotkałam nawet panie z salonu kosmetycznego w Gdańsku, które również zmierzały na targi. Około 8:45 byłam na Dworcu Centralnym i udałam się w stronę przystanku, z którego miał ruszać darmowy autobus. Jeśli znacie podziemne przejścia Dworzec Centralny/Warszawa Śródmieście to wiecie, że łatwo się zaplątać, ale w miarę szybko ogarnęłam co, jak i gdzie. Na przystanku byłam około 9:10, a czekających dziewczyn było już mnóstwo, biorąc pod uwagę, że autobus miał przyjechać dopiero o 9:30.

#paparazzi

Sama podróż autobusem była męczarnią, gdyż podstawiony autobus był mały i bez klimatyzacji, a im bliżej było do ulicy Marsa i hali targowej, tym wolniej się poruszaliśmy. Już wiem, że jakbym się kiedyś jeszcze na targach pojawiła, na pewno skorzystam z usług komunikacji miejskiej, wolę większy komfort.
W samej hali targowej była duża kolejka do kas biletowych, ale z racji tego, że bilet kupiłam wcześniej, od razu mogłam iść na stoiska. Chwilę zajęło mi ogarnięcie co, gdzie i jak, gdyż numery i nazwy stoisk były czasem słabo widoczne, zwłaszcza dla takiego ślepca jak ja.
Swoją wizytę rozpoczęłam od wizyty na stoisku w Glam Shopie, sklepie youtubowej Hani digitalgirl. Kupiłam tylko pędzel, który miałam na liście zakupowej, stwierdziłam, że ten jest mi najpotrzebniejszy, a poza tym lakiery są na liście priorytetów. Oczywiście, jak ruszyłam dalej, do stoiska Orly to ogarnęłam, że nie cyknęłam pamiątkowego zdjęcia Hani, a potem były kolejeczki, że nie dałabym rady. Życie.



mój telefon pozjadał kolory niestety :c


Na stoisku Orly czekały 2 kosze z wyprzedażowymi lakierami po 10 i 16 zł. Było w nich tyle wspaniałości, że ciężko mi było nie zgłupieć i nie wykupić połowy koszyków. Skończyło się na
5 lakierach wyprzedażowych i 2 w cenie regularnej(były po 26 zł, więc chyba niezła cena). Panie na stoisku pierwsza klasa, sympatyczne i bardzo pomocne, zwłaszcza, przy przerzucaniu lakierów w poszukiwaniu perełek.




Na stoisku OPI lakierów sporo, ale żadnej wybitnej promocji nie było, poza tym nic za bardzo mi nie wpadło w oko. Ale zawsze miło było popatrzeć na tak ładnie posegregowane lakiery, zwłaszcza, że u mnie tego nie ma.





Na stoisku Euro Fashion nie sposób nie było nie zachwycać się przepięknymi Color Clubami. Dużą popularnością cieszyły się również hybrydy, ale mnie ten szał omija, za często zmywam swoje mani. Przed targami rozmawiałam z Martą z Redrouge i bałam się, że zgłupieję(żartuję, przecież każdy zakup lakieru nie jest głupi :D) i kupię lakier z kolekcji Halo Hues. Kupiłam. Zabolało, ale tylko mój portfel i tylko przez chwilę.







Skoczyłam też na chwilę na stoisko Zoyi i kupiłam przeboski fioletowy piasek Carter. Z innych stoisk lakierowych jakoś żaden do mnie nie przemówił: "Musisz mnie mieć.", może i dobrze, bo wtedy bym nie wyrobiła finansowo.
W miarę upływu czasu kolejki robiły się coraz większe, największe były przy stoiskach z hybrydami(Indigo, Neonail, Semilac) czy ogromna kolejka do NYXa. Nie dziwię się, była promocja 20% dla wszystkich, 30% dla wizażystów. Dla zainteresowanych na pewno duża gratka, ale mnie kolejka wystarczająco zachęciła do pójścia w inne miejsce.
Mnóstwo dziewczyn z youtube'a minęłam, ale zmęczenie materiału i tłumy skutecznie zniechęciły do porobienia zdjęć. Poza tym, za każdym razem, jak spotykałam którąś, akurat była czymś zajęta, jak np. Ewa, która na stoisku Neonail przeglądała nowości i coś tłumaczyła dziewczynom. Jak wspomniałam wyżej, jestem raczej niehybrydowa, więc jakoś nie zapamiętałam, co mówiła.



Sama skorzystałam z okazji, żeby zrobić sobie selfie(albo pozwolić zrobić sobie selfie, tak będzie poprawniej) z Rafałem Maślakiem. A co, jak jest okazja, trzeba korzystać! :D


tyle szczęścia w moich oczach, haha >D  

Fajną atrakcją było zobaczyć pracę wizażystów i naprawdę zapierające dech w piersiach makijaże.









Niestety, z racji tego, że za tłumami nie przepadam, zmyłam się dość szybko. Na dość krótką chwilę, bo się niestety spieszyła na autobus, spotkałam się z Kasią, Mam nadzieję, że następnym razem uda się porozmawiać dłużej :)

Czy podobało mi się na targach? Podobało, ale będę trochę odreagowywać ilość ludzi, bo nie byłam przygotowana na aż taką mnogość. Poza tym Kasia mi powiedziała, że w tej edycji naprawdę było mnóstwo ludzi i obawiam się, że ta liczba następnym razem może okazać się jeszcze większa. Dlatego, jeśli wytrzymuje się dobrze bycie w tłumie bądź ma się naprawdę wielką ochotę na pomacanie lakierów i obkupienie się w nie to targi jak najbardziej polecam, w innym przypadku jednak polecałabym zakupić to, co nas interesuje w internecie.
A teraz czas na to, co tygryski lubią najbardziej, czyli zdjęcia zakupów. Lakiery zostaną jeszcze niżej pokazane w zbliżeniu :)



Moje piękności, ze sklepu Orly ♥


Osławiony zmywacz z Euro Fashion, 3 Color Cluby i przepiękna Zoyka.

Zapas na całe życie maski algowej Theo Marvee i przeuroczy Glambrush O9.







Mam nadzieję, że miło się czytało :)

PS Na zakończenie chciałam napisać, że post na projekt u Trii z 2 lakierami, które kupiłam na targach pojawi się jutro, ale w sumie to już dziś. Nie ma to jak bycie nocnym markiem :D

niedziela, 21 lutego 2016

Kiko Nail Lacquer 255

Ostatnio w ogóle nie mam chęci do robienia czegokolwiek. Nie wiem, czy to ta pogoda, czy fakt, że trzeba na uczelni zacząć się pojawiać, ale choruję na tumiwisizm i niechcemisizm. Na całe szczęście istnieją umilacze ciężkich dni, takie jak dzisiaj prezentowany gagatek!




W połowie września wybrałyśmy się z przyjaciółką do Pizy. Na pamiątkę, zamiast przywieźć coś niepotrzebnego, kupiłam sobie 6 lakierów w Kiko. Lakierów było tam co niemiara, ale ten jako pierwszy skusił mnie. Jako maniaczka fioletów nie mogłabym przejść koło takiego cuda obojętnie! ♥




Bazą lakieru jest ciemny fiolet, w którym jest zatopiona cała masa holograficznych drobinek, mieniących się na wszystkie kolory tęczy. Cudowny, nie wiem, jak mogłam bez niego żyć!




Nakładanie jest przyjemne, a to za sprawą dobrej konsystencji i rozłożystego, dość szerokiego pędzelka.Schnie naprawdę szybko, a do pełnego pokrycia wystarczą dwie cienkie warstwy.



Przez obecność drobinek lakier jest nieco chropowaty i zdecydowanie polecam nałożyć na niego top, choć i tak bez niego prezentuje się bardzo dobrze, co mam nadzieję widać. Trwałość, jak to w przypadku lakierów z drobinkami bywa, naprawdę świetna, po 4 dniach noszenia nie widać praktycznie żadnego ubytku, może poza delikatnie startymi końcówkami.




Zrobiłam mu nieprzyzwoicie dużą ilość zdjęć i miałam problem z wybraniem, więc popodziwiajcie jeszcze kilka ujęć z topem i zdecydujcie, która wersja do was bardziej przemawia.






Zdecydowanie jeden z moich top lakierów wszechczasów. A co wy o nim sądzicie? :)
.